FILM II - Zbigniew Kowalewski
Zbigniew Kowalewski – documentary film maker, works for the Polish TV and other media, shows special interest in history of WWII and aviation... In 2003, Kowalewski made a three parts documentary film dedicated to the Polish Aviation, "The Polish Test Pilots-The Aircraft Engineers-The Pilots"... The life-time achievement of the Polish Canadian pilot Janusz Zurakowski and the history of the first Canadian supersonic jet are a big part of that documentary production. This three parts film is available to watch on Vimeo - links below. There is also a link to the most recent film by Zbigniew Kowalewski "The Requiem for Eagles", 2016- an amazing story of the Lancaster Bomber's crew from the Second World War (WWII). Also, down below you can find Kowalewski’s commentary about the Polish aviation history. Unfortunately, its in Polish only...
Zbigniew Kowalewski - rezyser i dokumentalista filmowy, pracujacy miedzy innymi dla Telewizji Polskiej. Ma w swoim dorobku wiele filmow o tematyce historycznej i lotniczej… W roku 2003 zrealizowal film dok - tryptyk lotniczy pt. "Oblatywacze-Konstruktorzy-Lotnicy". Jest tam wiele uwagi poswieconej polsko-kanadyjskiemu pilotowi Januszowi Zurakowskiemu i samolotom na ktorych latal, a przede wszystkim pierwszemu kanadyjskiemu mysliwcowi ponaddzwiekowemu. Filmy te obejrzec mozna na Vimeo - linki ponizej... Znajduje sie tam takze link do innego filmu Zbigniewa Kowalewskiego "Requiem dla Orlow", 2016. Jest to historia zalogi bombowca "Lancaster" z czasow Drugiej Wojny Swiatowej. Ponizej znalezc mozna rowniez obszerny komentarz Kowalewskiego dotyczacy polskiej historii lotniczej i nie tylko... |
Film Dokumentalny "Oblatywacze"
("The Polish Test Pilots"), 2003 Postac polsko-kanadyjskiego pilota Janusza Zurakowskiego i innych pilotow doswiadczalnych-oblatywaczy... |
Film Dokumentalny "Konstruktorzy"
("The Aircraft Engineers"), 2003 Sylwetki polskich konstruktorow i inzynierow lotniczych pracujacych i mieszkajacych za granica... |
Film Dokumentalny "Lotnicy"
("The Pilots"), 2003 Ostatnia czesc tryptyku lotniczego, dedykowana pilotom... |
Film Dokumentalny "Requiem dla Orlow" ("The Requiem for Eagles"), 2016
"Requiem dla Orlow" to zarazem film i książka w jednym opakowaniu. Jest to relacja z wydobycia szczątków załogi bombowca RAF Avro Lancaster z polskiego dywizjonu bombowego 300 Ziemi Mazowieckiej. Historia siedmiu lotników z różnych zakątków świata współpracujących w siedmiu lotach bojowych wewnątrz jednego samolotu jest tyleż fascynująca, ile tragiczna...
Recenzja Filmu i Ksiazki
"Requiem dla Orlow" to zarazem film i książka w jednym opakowaniu. Jest to relacja z wydobycia szczątków załogi bombowca RAF Avro Lancaster z polskiego dywizjonu bombowego 300 Ziemi Mazowieckiej. Historia siedmiu lotników z różnych zakątków świata współpracujących w siedmiu lotach bojowych wewnątrz jednego samolotu jest tyleż fascynująca, ile tragiczna...
Recenzja Filmu i Ksiazki
"Oblatywacze-Konstruktorzy-Piloci"
Filmowy Tryptyk Lotniczy, 2003
KOMENTARZ REZYSERA
Moja mama nigdy w swoim dlugim zyciu nie leciala samolotem. Chociaz przemierzylem tysiace mil w powietrzu, samodzielnie samolotu jeszcze nie pilotowalem. Nawet pracowicie sklejany model latawca skrzynkowego prowadzony przeze mnie na uwiezi skonczyl swój pierwszy i ostatni lot straszliwym w skutkach uderzeniem w ziemie. Niemniej jednak nie zrazalem sie niepowodzeniami, bo codziennie widzialem, ze innym moim rówiesnikom wychodzi to calkiem niezle. Z okien Domu Harcerza w malym miasteczku na Ziemiach Odzyskanych obserwowalem wspaniale wyczyny mlodych mistrzów prowadzacych walki powietrznych modeli na uwiezi. Jezeli zabraklo pieniedzy na silnik do samolotu, przyczepialo sie plaska baterie CENTRA, dla zrównowazenia srodka ciezkoci i smigalo sie w ciszy bez drogiego, chociaz bardzo potrzebnego motorka.
Minelo wiele lat, zanim po raz pierwszy zobaczylem wolno latajaca miniature sterowanego radiem aeroplanu. Wygldalo to do zludzenia jak prawdziwa maszyna latajaca. Nie byo najmniejszego sensu wolac, jak mielismy to od lat we zwyczaju: "Panie pilocie, dziura w samolocie!". Nikogo w kabinie modelu nie byo oprócz laleczki wstawionej jako sylwetka pilota. Modelarz, wlaciciel cudownego mechanizmu, kierowal lotem przepieknej maszyny poruszajac knyplem w srodku malej, czarnej skrzynki. Wydawalo mi sie, ze nie ma nic prostszego, niz zastapic go w tej roli, wziac to cudo w swoje rece i wykrecac beczki, spirale, a nawet slynna figure akrobatyczna Janusza Zurakowskiego - "Zurabatic Cartwheel". Nie byo mi to dane wówczas, a w dodatku pierwszy bezposredni kontakt zamiast poczucia spelnienia marzen, przyniósl wielkie rozczarowanie. Lot na drzacym, dwuplatowym ANTKU byl meczarnia, bo nie bylo we wzburzonym zoladku tresci do wymiotowania. Przestalem zachwycac sie widokami miasta i wsi z lotu ptaka i skulony w bezpiecznym kacie przestrzeni przeznaczonej dla pasazerów myslalem juz tylko o wyldowaniu w Zamosciu. Ledwo zywy przytulalem sie do wilgotnej trawy lotniska. Lokomocyjna choroba wzmogla tylko mój szacunek do asów przestworzy i fascynacji tymi herosami, którzy samotnie i na oczach tlumów podczas pokazów lotniczych moga bezkarnie, wykrecac w powietrzu petle, niesamowite, fantazyjne przewroty na plecy, szybkie wznoszenia i nurkowania, powtarzane po wielokroc wiecej, anarchiczne lamace, swiece i korkociagi. Kronikalne filmy o tych wyczynach sprawily, ze uwierzylem w gleboki sens utrwalania w obrazie legendy polskich skrzydel.
Na obwieszonych obrazami scianach mieszkania generala pilota Stanislawa Skalskiego toczy sie Bitwa o Anglie. Fotosy, portrety jego kolegów z czasów wojny spogldaja na odwiedzajacych to jedyne w swoim rodzaju muzeum slawy i chwaly jednego tylko czowieka. A przeciez byly ich cale dywizjony i zastepy. Niesmialo podsunalem do podpisu adjustowany przez Stanislawa Skalskiego album pilotów RAF proszac o autograf. Sedziwy General raczly mnie nazwac w swej krótkiej, osobistej dedykacji maniakiem lotnictwa, chociaz w tym momencie nie mialem pojecia o bogactwie tematu, którym zaczalem sie interesowac. Od tej chwili musialem sprostac wyzwaniu, jakie zostalo czarno na bialym napisane. Zapragnalem chociaz w czesci wywiazac sie z tak niespodziewanie otrzymanego glejtu i przyczynic sie do popularyzacji tradycji, która z czasem zostala nieco zapomniana.
Innym, o wiele bardziej zobowiazujcym swiadectwem jest otrzymany przed kilkudziesieciu laty dyplom ukoczenia LOTNICZYCH ZAKADÓW NAUKOWYCH we Wroclawiu na Psim Polu. Zmusza to nas, uczniów tej wszechnicy, aby chociaz w czesci pozostal wsród lotniczej braci na dobre i na zle. W otoczeniu najwiekszej w kraju plenerowej galerii samolotów dojrzewaly albo zamieraly tesknoty o szybowaniu w przestworzach. Tak to jest, ze to, co kogos potrafi zniechecic, dla innego jest stymulatorem do jeszcze ciezszego wysilku i osiagniecia wymarzonego celu. Niewazne, co absolwent tej szkoly zdecydowal sie w zyciu robic. Wazne jest aby ten okres lotniczej edukacji oddac w jakikolwiek sposób swoim nauczycielom i wspótowarzyszom niedoli. To nie byly najlatwiejsze lata, ale z pewnocia najciekawsze, najbardziej inspirujce. Nauczylismy sie w tym okresie latac w teorii, ale tez to szybowanie przyszlo nam uprawiac w metaforze. Polacy latanie maja we krwi. Jedynie stapanie po twardym gruncie rzeczywistoci sprawia nam ból, bo jest to bardzo trudne. Nic dziwnego, skoro tak wiele marzen w zderzeniu z faktami pryslo jak banka mydlana.
"Skrzydlata Polska" stracila na atrakcyjnosci. Blask lotniczych gwiazd nieco zblakl. Nawet mistrzowie awiacji znani sa dzis bardziej poza granicami kraju, niz tu, gdzie powinni byc zauwazeni. Nic dziwnego, ze pracuja teraz na rzecz obcych firm w rónych czesciach swiata, wszedzie tam, gdzie inni wykorzystuja ich talent i osobiste mozliwosci. Odwiedzilismy ich z kamera w pracy za Oceanem, a w bezposredniej rozmowie poznalismy caly legion konstruktorów i lotników polskiego pochodzenia. Ku mojemu zdziwieniu, nie wszyscy z nich marzyli o lataniu, a przynajmniej od najmodszych lat. Tu dygresja zwiazana z niemala grupa zaciagu syberyjskiego do Armii Polskiej na Wschodzie. Polscy wiezniowie internowani w sowieckich zonach i synowie lagrowników wybierali sposród proponowanych im formacji wojskowych lotnictwo, nie majac wlasciwie zielonego pojecia o walce w powietrzu. Epizody historycznej Bitwy o Anglie i bombardowania niemieckich miast skoczyly sie niebawem po ich bojowym chrzcie w powietrzu. Tu po zwycieskiej wojnie powracali do zycia w cywilu aby nigdy juz wiecej nie wspominac o tym, co mimowolnie stalo sie tez ich udzialem.
Zdarzaja sie wsród tych rozsadnych ludzi tacy romantycy, jak podporucznik Jan Rabek, kawaler Orderu Virtutti Militarii, który wspomina o tym, jak bedac jeszcze chlopcem zazdroscil ptakom obserwujac ich ewolucje w powietrzu. Barbara Wojtulanis Karpinska równiez mówi o swoich pierwszych wakacyjnych snach dziewczecych na sianie, i nie byly to fantazje erotyczne, a wlasnie mysl o lataniu. Skwitowala to krótko: "Ludzkie serce jest nienasycone". Czowiek zawsze marzyl, zeby miec skrzydla, a kiedy juz je skonstruowal na wlasny uzytek, powstaly pierwsze plomienne manifesty pionierów awiacji. Stefan Drzewiecki w "Aviation de demain" przewidywal pokonanie wszelkich barier i granic dzielacych narody zyjace razem na calej kuli ziemskiej. Równie idealistyczne byly plany socjalistów utopijnych, wprowadzajcych te utopie w zycie podczas Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Padziernikowej.
W tym czasie samolot przeobraza sie z romantycznego aeroplanu w grozna maszyne bojowa siejac smierc z powietrza. Powstaja legendy pierwszych "asów przestworzy", takich jak Czerwony Baron, czy uskrzydlonych rycerzy, powietrznej husarii, podziwianej przez rówiesniczki Barbary Wojtulanis, Wande Modlibowska, Anne Lask, i Jadwige Pilsudska. Kazda z nich dala znac o swoich nieprzecietnym talencie lotniczym, a pod koniec kariery przyznawala ze smutkiem, ze po zakoczeniu przygody z lotnictwem trudno sobie znalezc miejsce na Ziemi. Pani Barbara mówi nawet o ciezkim bólu psychofizycznym, nieomal jak o chorobie. Z drugiej strony lotnicy wierza, ze po zajciu miejsca w kabinie samolotu opuszczaja ich watly organizm wszelkie ziemskie troski, ludzkie przypadlosci i dolegliwosci.
Pilot dowiadczalny z PZL MIELEC opowiada o wiekowym ojcu lotnika, który zaproszony do odbycia lotu wraz z synem dlugo milczal po wyladowaniu a wreszcie ze lzami w oczach wykrztusil z siebie slowa: "Wiedzialem, ze latanie jest niebezpieczne, ale nie przypuszczalem, ze moze byc takie piekne". To jeden z wielu niepowtarzalnych "bon mot'ów", z jakich syn czlonkowie niemalej braci lotniczej. Utwierdzaj nas w tym przekonaniu ksiazki Arcta, Meissnera, Gotowaly i nigdzie jeszcze nie wydanych, pracowicie spisywanych wspomnien wojennych. Otrzymalem kilka takich osobistych skryptów z bogatej przeszloci bohaterów i czytam je za kazdym razem z wypiekami na twarzy. Nie tylko pisanie przychodzi z latwocia tym "królom zycia", "salonowym lwom" i "duszom towarzystwa". Osobista relacja i zobrazowanie walk powietrznych w slowach jest czytelne, mile dla ucha i efektowne w wyrazie. Nikt nie jest bardziej kompetentny od pilota do przemodelowania sytuacji w powietrzu w ilustracje zamieszczona na kartach wlasnej ksiazki lotnika.
W ten sposób powstaly niezapomniane relacje z rajdów Stanislawa Skalskiego i Boleslawa Orlinskiego. Zainspirowaly one pokolenia czytelników do podjecia nauki latania. Zanim dojdzie do druku kolejnych, powojennych wspomnien lotniczych, mamy jeszcze szanse uslyszec bezposrednio, od zyjacych uczestników walk powietrznych to, co bardzo dobrze pamitaja z czasów wojny, gdzie czuli sie potrzebni. W chwilach szczerosci przyznaja ze smutkiem, ze coraz trudniej znalezc im sluchacza, a decydujacy o telewizyjnej emisji redaktorzy niechetnie widza filmy dokumentalne, filmy o polskim lotnictwie w repertuarze programowym.
Gdzie im tam do twórców pierwszej kroniki lotniczej powstajacej w ramach oswiatowej dzialalnosci Aeroklubu PRL. Pudla z kolejnymi wydaniami zalegaja teraz na dnie szaf w piwnicach upadajcej na znaczeniu instytucji mieszczacej sie w starej, zabytkowej kamienicy na Krakowskim Przedmieciu. Odkurzamy metalowe pudelka, wyjmujemy stare szpule, odwijamy tasmy i przegldamy na ekranie powietrzne ewolucje mistrzów awiacji. Dawno zgasle silniki maszyn, pokolenia zmarlych juz asów przestworzy, odzywaj w projekcji wspomnien. Lotnicy zdobywaja nagrody, usmiechaja sie tryumfalnie pozdrawiajac wiwatujcy tlum wielbicieli. Ci wspaniali mezczyzni i zachwycajce kobiety byli prawdziwymi idolami, slawnymi pilotami, akrobatami, mistrzami sztuki pilotazu. Nie mieli sobie równych w kraju, który szczycil sie najlepsza w swiecie "Szkola Orlat".
Absolwent z Deblina mówi o polskich innowacjach wprowadzonych do walk powietrznych podczas Bitwy o Anglie. Dowódca dywizjonu Janusz Zurakowski posuwa sie nawet do stwierdzenia, ze Brytyjczycy nie mieli zadnej rozsadnej taktyki, a ich skrepowanie przepisami doprowadzalo do tragicznych w skutkach konsekwencji. Brat polskiego konstruktora smigowców z równa otwartocia i szczerocia przyznaje, ze równiez w polskich dywizjonach zdarzalo sie, ze lataly tam same "patalachy". Niemniej jednak slynny pilot doswiadczalny samolotu Avro Arrow ma pelne prawo sadzic, ze polski sposób prowadzenia powietrznych pojedynków w walny sposób przyczynil sie do totalnej kleski Niemców latem 1940 roku.
Zaproszeni przez Pania Aleksandre Ziókowska Boehm lotnicy zwracaja uwage na znamienny fakt. Otó do chwili wybuchu wojny Anglicy dysponowali jedynie cywilnymi formacjami lotniczymi przy uniwersytetach. Wojskowe struktury powstawaly dopiero w obliczu rosnacego zagrozenia przy wybitnym wsparciu Polaków. Przedwojenni polscy konstruktorzy szkolili wielu brytyjskich pilotów i byli dowódcami angielskich dywizjonów. Polacy zlikwidowali sztywny, defiladowy klucz myliwskich "trójek" na niebie wprowadzajac splaszczony szyk bojowy przestronnego "skrzyda". Lecacy na szpicy dowódca zajmowal miejsce na poczatku szyku majac przeglad wszystkich dwunastu samolotów. Inny dowódca polskiego dywizjonu Tadeusz Sawicz wspomina o posrednim rozwiazaniu, które polegalo na wykorzystywaniu formacji wroga i zamianie czterek "trójek" na trzy "czwórki", co mialo przynajmniej na moment wprowadzac dezorientacje u przyzwyczajonego do rutynowych formacji pilota niemieckiego. Wykorzystujac zaskoczenie przeciwnika, polscy piloci rozrywali zwarte szyki hitlerowców za pomoca akrobacji w locie.
Uzywam tu calkiem nie przypadkowo obrazliwego przymiotnika "hitlerowski", bowiem polityczna hiperpoprawnosc zniwelowala znaczenie uzywanych w czasie wojny slów. To nie byla cywilizowana, elegancka wojna, chociaz toczyli ja zarówno niemieccy chlopi, robotnicy, jak tez synowie generaów i arystokratów z pokolenia na pokolenie. Brytyjczycy starali sie dorównac swoim przeciwnikom w okruciestwie i bezwzglednoci wobec schwytanego wroga. Zdarzalo sie, ze dostarczono straconego Niemca do komendantury przebitego widlami, zywego na tyle aby mógl co powiedziec i skonac. Rozrywanie formacji w locie tez mialo swój zwierzecy wzór. Obserwacja jastrzebiego polowania podsunal Polakom pomysl wprowadzania wsród pilotów hitlerowskich samolotów chaosu i paniki a nastepnie kolejnego odstrzeliwania tych, którzy nie wytrzymujac nerwowo oddalili sie od centrum swojej grupy.Stanisaw Skalski znajac dokladne parametry niemieckich mysliwców manewrowal swoja maszyna w ten sposób, ze szybszy samolot hitlerowski mijal go. Wtedy Polak puszczal serie pocisków w ogon i trafiajac w cel stracal przeciwnika.
Zacytowane opisy swiadków walk powietrznych sa jedynie fragmentami dlugich monologów przed kamera Telewizji Polskiej. Ze wzgledu na zaawansowany wiek i nieublagane prawa biologii, nie kazdy z walecznych pilotów zachowal dar wymowy na miar Demostenesa. Wielu z nich lepiej prezentuje sie w zapisie ich slów na papierze. Wymaga niemalej cierpliwosci wysluchanie ich wyznan, dygresji, opinii, skojarzen, które stanowia potok faktów, jakie chca zmiescic w trakcie jednego krótkiego spotkania, byc moze ostatniej w zyciu okazji do wypowiedzenia najwazniejszych mysli. Dlatego tez bohater czasów wojny chce za wszelka cene zaprezentowac sie wszechstronnie, opowiedziec nam o wszystkim, nie przeoczyc zadnego szczegóu. Oczywiscie nie jest to mozliwe. Stad tez ich gonitwa mysli, emocjonalny potok urywanych slów, zapowietrzonych równowazników zdan wypowiadanych na bezdechu.
W trakcie trzymiesiecznej (z przerwa) wedrówki na trasie liczacej kilka tysiecy mil, oprócz ludzi nie zawsze sklonnych do skutecznej autoprezentacji przed kamera, poznawalismy niejako en passent osoby luzno zwiazane z lotnictwem. Nie mieszcza sie one, co prawda, scisle w temacie realizowanego cyklu, to jednak sa ze wszech miar godne uwagi, zanotowania i osobistego wspomnienia. Urodzony w Opolu Werner Kirchner, Stanislaw Przemieniecki, nestor wsród doradców NATO mieszkajacy dzis w Krakowie otwieraja szpaler uznanych przez Amerykanów i Kanadyjczyków postaci uhonorowanych przez nich naukowymi tytulami, zaszczytami i oczywiscie sowitym wynagrodzeniem za ich prace. W Polsce zupenie ich nie znamy, a przynajmniej nie jest to powszechna wiedza o ich dorobku i zaslugach. Odgrywali oni olbrzymia role w przemysle kosmicznym, wywiadzie militarnym, planowaniu operacji wojskowych a takze wprowadzaniu nowej techniki do uzbrojenia armii USA.
Jest to szokujace w konfrontacji z rzeczywista nedza polskiej awiacji, zapasci gospodarczej i zlych rokowan, jesli chodzi o tzw. reformy w Wojsku Polskim. Markowanie pracy, udawanie zmian byloby uznane wszedzie za granica za sabotaz. Nad Wisla udaje sie uprawiac to mydlenie oczu bezustannie po zmianie ustroju, niezaleznie od kolejnych zmian w rzadzie odrodzonej rzeczpospolitej. Za oceanem spotkalismy inzyniera projektujcego systemy kierowania ogniem. Sa to male, cylindryczne elementy pamieci masowej rozbudowywane w rónych konfiguracjach geometrycznych, stosownie do danej pojemnosci jednostki centralnej. Syn dowódcy dywizjonu, Pan Dabrowski nie bral bezposredniego udzialu w wojnie, zdazyl jednak ukonczyc polska Szkole Kadetów. W Stanach Zjednoczonych pracowal w przemysle kosmicznym wysylajac w przestrzen satelity komunikacyjne, w tym niemalo na zlecenie U.S. Army. Po przejsciu na emeryture utrzymuje on stay kontakt z urodzonym w Brazylii ochotnikiem, Marcelim Ostrowskim. Zglosil sie on do lotnictwa i podczas wojny uczestniczyl w wyprawach bombowych nad hitlerowskie Niemcy. W czasie realizacji zdjec filmowych w Kanadzie i USA byl on naszym nieocenionym partnerem, Cicerone i lacznikiem miedzy wszystkimi kolami weteranów lotnictwa polskiego za Oceanem. Podobnie, jak jego kolega Dabrowski zorganizowal spotkanie weteranów w willi Rudolfa Valentino, on z Panem Jerzym Kowalczykiem umozliwil nam sfilmowanie zbiorów Izby Pamieci Boleslawa Orlinskiego w kanadyjskiej Willi Wawel.
Wille w Los Angeles ofiarowala polskim kombatantom Pola Negri, zas Willa Wawel zostala wybudowana ze skladek Polonii i byla ostatnim schronieniem wielu polskich lotników z okresu II Wojny swiatowej. Na kazdym kroku natrafiamy na slad wspólczesnej obecnosci Polaków w lotnictwie za Oceanem. Polski inynier rozbudowuje port lotniczy w Toronto projektujac jeden z najnowszych terminali pasazerskich. Polacy pracuja w NASA oraz najpotezniejszych zakladach lotniczych Boeinga w Seattle, Renton i Everett. Kazdy z nich hojnie wspiera dzialalnosc wspomnianych instytucji charytatywnych. Tych zdolnych, chociaz malo w Polsce znanych postaci jest niemalo. Z oczywistych wzgledów nie zmieszcza sie w pólgodzinnym filmie nawet podstawowe informacje na temat ich kariery zawodowej oraz wprowadzonych przez nich do produkcji samolotu innowacji. Wymaga osobnego filmu opis nowatorstwa polskich konstruktorów i pilotów, którzy naprawde wyrózniaja sie zarówno w Kanadzie , jak i Stanach Zjednoczonych.
O ile cala masa Gast Arbaiterów ciula grosz do grosza zarabiajac gdzie popadnie z dnia na dzien Polacy chca awansowac, piac sie w góre po szczeblach kariery zawodowej, aby z pozytkiem wykorzystac zdobyte w kraju wyksztalcenie. Cechy Polaków najtrafniej ujmuje córka Franka Nicholasa Piaseckiego Nicole, która pelni funkcje Wiceprezesa Zarzadu Zakladów Boeinga w Sattle. Ceni ich za komunikatywnosc, kompetencje, szerokie horyzonty myslowe, wrazliwosc i wnikliwosc. Inzynier z Krakowa, Paul Wojciechowski zatrudniony w najwiekszej na swiecie montowni Boeinga zwraca uwage na znamienny fakt. Otóz w wypadku niepelnego zrozumienia i niewiedzy Polak zawsze o tym szczerze powie partnerowi, co zapewnia jego jasne, wlasciwe relacje we wspópracy. Cenieni sa oni w Boeingu za pracowitosc i oddanie firmie, która im zapewnia godziwe warunki pracy i placy. Ci sami ludzie w Polsce nawet nie mogliby marzyc o podobnym uposazeniu oraz perspektywach osobistego rozwoju w przyszlosci. W Seattle mieszkal do niedawna polski lotnik, weteran z Royal Air Force, wspólpracownik Witolda Kasprzyka testujacego w tunelu aerodynamicznym zakladów Boeinga slynne "Kasper Wing", bezogonowy szybowiec Stefana Brochockiego, takze lotnika RAF.
Ogromne zaslugi maja inzynierowie, kombatanci Drugiej Wojny Swiatowej, którzy w Kanadzie zakladali Wydzial Lotniczy na Politechnice w Toronto i Uniwersytecie w Montrealu. Wedle slów konsultanta filmu, inyniera Andrzeja Glassa, polscy mechanicy i konstruktorzy mieli wielki udzial w budowie bardzo nowoczesnego, najpotezniejszego bombowca tego czasu, AVRO LANCASTERA. Krazyla o nich potwierdzona swiadectwami pilotów wiesc, ze sa zdolni naprawic kazda usterke w maszynie. Brytyjczycy w dywizjonach lotniczych posiadali grupy specjalistów znajacych sie jedynie na poszczególnych podzespolach samolotu. W Anglii pora "five o' clock" zwyczajowo uwalniala techników od obowiazku naprawy w tym czasie, ale Polacy nie odchodzili od rozpoczetej roboty dopóki nie usuneli wszystkich zauwazonych wad technicznych samolotu. Musialo to wzbudzac podziw i szacunek, równie i wsród plci przeciwnej. Kazdy polski dywizjon mial przypisana sobie "matke chrzestna" oraz towarzyszaca jej rzesze sympatycznych, oddanych i gotowych na pelnie milosnych uniesien szalestwo, mlodych kobiet. Dziewczyny zostaly nagle pozbawione towarzystwa walczacych na froncie rodaków. Zarówno one, jak tez dojrzale damy kochaly sie w przystojnych Polakach.
Wedlug relacji wspólczesnych trzeba bylo byc naprawde chromym, slepym i kaprawym ciura, zeby która z angielskich panien go nie wybrala za oblubieca. Stateczni dzisiaj panowie zwracaja przy okazji tych opowiesci uwage na dobry, delikatny ton i atmosfere, w jakiej te mlodziencze umizgi stopniowo sie dopenialy. O ile bogaci Amerykanie szastali forsa na prawo i lewo, a inni próbowali sily w zdobywaniu kobiet, to one odtracaly zdecydowanie towarzystwo brutali. Wybieraly raczej przystojnych i szarmanckich lotników z naszywkami POLAND na ramieniu munduru przyzwyczajonych do calowania damy w dlon. Zdobywali sobie ich ulegosc w tancu, dzieki wytwornemu stylowi uwodzenia plci pieknej. Zachowaly sie albumy z fotografiami, karykatury, dedykacje, które ujawniaja glbokie przywiazanie kochanków zlaczonych nie tylko cielesnie, ale i duchowo w tych ciezkich czasach zwanych niekiedy czasami pogardy. Kobiety towarzyszyly lotnikom na dobre i na zle. One wlasnie tworzyly ochotnicza sluzbe w dywizjonach, pomagaly w pracach biurowych i dostarczaly wyprodukowane w fabrykach samoloty na lotniska.
Zajmowala sie tym Pomocnicza Sluzba Transportowa ATA, w której latali równiez mezczyzni. Poniewaz niebo nad Anglia bylo pelne Heinkli i Messerschmittów, nie byo to zbyt bezpieczne zajcie. A jednak kobiety pilotoway nowe maszyny z Kanady, Stanów Zjednoczonych i róznych miejsc na wyspach brytyjskich nawet do Indii i Afryki Pónocnej. Rekordzistka w tej mierze jest Stefania Barbara Wojtulanis - Karpinska. Doczekala sie ona obelisku z wlasnym imieniem i nazwiskiem w slynnym Parku Chwaly pilotów calego swiata im. Emilii Eckhardt. To wielkie wyróznienie jest zaszczytem i dowodem uznania, jakiego miala prawo oczekiwac w kraju po przyjezdzie do Deblina na Zjazd Lotników. Tymczasem nie zaproszono jej nawet do Prezydium uznajac ja za jedna z wielu zwyklych obserwatorów, uczestników zlotu. Co prawda, wkrótce potem usilowano naprawic skutki tego oczywistego afrontu pozwalajc jej na honorowe otwarcie Zawodów o Puchar Gordon - Bennetta. Zle wrazenie jednak pozostalo w pamieci wspóluczestników.
Kombatanci sa bardzo czuli na tym punkcie. Bardzo latwo ich urazic i niech nas nie dziwia spory, jakie ich dziela tam, gdzie pozostali i wciaz zyja przeszloscia. W Hamilton, gdzie szkolono polskie zalogi bombowe, znajduje sie Muzeum Historii Lotnictwa, zaprosilismy polskich pilotów zrzeszonych w Skrzydle KRAKÓW i WARSZAWA. Trzeba bylo wielu zabiegów, aby ci stroniacy od siebie weterani zaczeli ze soba rozmawiac i tworzyc wrazenie walczacych kiedys po tej samej stronie. Zadawnione spory i opinie odzywaja ze zdwojona sila podczas dorocznych spotkan. Na szczescie przy wspólnym kuflu piwa nie doszo do zadnych rekoczynów, byc moze dzieki uroczej karczmarce, która widzac ekipe filmowa postawila na stól gratis dzban z chlodnym, perlistym napojem barwy zlocistego miodu.
Podobne napiecie wyczuwalem w Polsce, gdy zaproponowalem kierownictwu Aeroklubu RP wspólne zdjecia filmowe z dzialaczami Aeroklubu Warszawskiego na Bemowie. Uslyszalem dyplomatyczna odmowe usprawiedliwiona wzgledami towarzysko ambicjonalnymi. Nikt nie czuje sie dobrze na obcym terenie. Prezes Aeroklubu wolal wizyte w Mekce szybowników na górze Zar. Uznalem jego argumenty i nie wnikalem w istote tych zastrzezen. Jednakze pozostaje fakt, ze wiecej w tych prowincjonalnych targach byo kwestii dotyczacych barier prawnych, regulaminów, sporów kompetencyjnych, niz rzeczywistej rozmowy lotników o awiacji. To smutne, ze polski nawyk wzajemnego oskarzania i narzekania powoduje, ze nasze lotnicze muzea sa szare, martwe, zakurzone, podczas gdy za granica sa to bardzo atrakcyjne, tlumnie odwiedzane przez róne pokolenia i narody placówki oswiatowe.
Nie lepiej, niz z Muzeum jest ze slynna w calym lotniczym swiecie, Szkola Orlat w Deblinie. Obecna kadra pedagogów szkoli zaciag sprzed czterech lat a brak naboru kandydatów grozi przerwaniem naturalnej ciaglosci pokoleniowej. Obserwuja to z trwoga wykladowcy Akademii Obrony Narodowej , lotnicy pulków mysliwskich , bo trudno u nas mówic o wielkich samolotach transportowych i bombowych. Powszechny brak wiary w poprawe sytuacji daje sie odczuc w unikaniu rozmów, bo skoro nie ma sie czym chwalic, to po co narzekac?... Z jednej strony moze to i sluszne podejcie, ale postepowanie w mysl znanego porzekadla: "ciszej nad ta trumna" przyzwyczaja do mysli o pogrzebaniu resztek nadziei. Szkola dziala w kompletnej izolacji od zainteresowanych jej losem fanów awiacji. Wlasciwie nie sprzyja to zadnej z obcych sobie stron, którym bardzo zalezy na skutecznym odwróceniu niekorzystnej koniunktury. Bezskutecznie szukalismy portretów przedwojennych komendantów Szkoly Orlat zdobicych sciany "Piekieka". Swietowali tam promocje i udane loty kadeci i oficerowie Polskich Sil Powietrznych. Zobaczylismy zaledwie kilka powojennych wizerunków w hallu zabytkowego Palacu Jablonowskich siedziby komendantury. Bylejakosc, powierzchownosc i brak poszanowania dla tradycji msci sie w ten sposób, ze inni nas nie szanuja widzac, jak traktujemy swoich antenatów.
W cesarsko - królewskim miescie Krakowie ostal sie jedyny w swoim rodzaju oryginal, mozna by rzec "Ostatni Mohikanin" w szarej rzeczywistoci rzeczpospolitej nieustannie narzekajcych "szczurów ladowych". Inzynier Jan Hoffmann potrafi wzbudzic zainteresowanie ludzi, którzy przypadkiem trafili na Czyzyny i nie mieli z lotnictwem nic wspólnego. To on cytuje mysl klasyka twierdzacego, ze gdyby Pan Bóg chciaby, zeby czowiek latal, z pewnocia dalby mu skrzydla. Od siebie dorzuca, ze czlowiek na szczescie sam je sobie przypial a Stwórca widocznie nie ma nic przeciwko temu. Tak sadzi mimo swiadomosci niebezpieczenstw, jakie wiaza sie z uprawianiem tego niezwyklego sportu.
My wiemy o setkach ofiar tej niezwykej dyscypliny. Polska zawsze wiodla prym w powietrzu. A jednak zginal tragicznie twórca hymnu polskiego lotnictwa major Stanisaw Latvis, zwyciezcy Challenge'u Zwirko i Wigura tez polegli w zderzeniu z góra w Cierlicku podczas burzy. Zdobywce Pucharu Gordon Bennetta, majora Stanislawa Hynka stracil seria strzalów nadgorliwy zolnierz Wojsk Ochrony Pogranicza, który mial rozkaz zestrzeliwac wszystkie propagandowe balony meteorologiczne z ulotkami Radia Wolna Europa wysylane do Polski z dunskiej wyspy Bornholm. Nieopodal Koscierzyny, w miejscu upadku i pozaru balonu stoi pamiatkowy obelisk ku czci Hynka, do którego w kazda rocznice katastrofy pielgrzymuja kaszubscy harcerze.
Groby polskich lotników rozsiane sa na szlaku ich najwikszych zwyciestw. Dzieki uporowi bombardiera Boguslawa Morskiego udalo sie doprowadzic do wydobycia z dna jeziora Jissel Meer, cial kolegów z bombowca RAF Avro Lancaster DV 286 C. Jest to okazja do przypomnienia o tym, ze Polacy walczyli nie tylko podczas Battle of Brittain, ale uczestniczyli w wyprawach bombowych na niemieckie miasta i fabryki zbrojeniowe. Po wojnie kontynuowano loty do Holandii aby wspomóc ludnosc na zalanych polderach, Berlinski Most i inne, równie tajne operacje. Straceni w czerwcu 1944 roku lotnicy zostana pochowani na cmentarzu w Bredzie z honorami i pelnym ceremonialem wojskowym. Jest to jedno z wielu miejsc stanowiacych dla Polaków symbol ofiarnosci i pamieci. Lotnictwo istnieje wszakze ponad granicami, narodami i pomimo ograniczen, jakie wprowadzono po 11 wrzesnia 2000 roku.
W Stanach Zjednoczonych lata bratanek Eugeniusza Horbaczewskiego pilota RAF poleglego podczas II Wojny Swiatowej. Nawet Asy lotnictwa amerykaskiego mialy polskie korzenie rodowe. Francis Gabresky nazywa sie w istocie Franciszek Gabryszewski a latania bojowego nauczyl sie w polskim dywizjonie Tadeusza Sawicza. Donald Joseph Kutyna latal w Wietnamie, na Kubie, w Iraku a na kabinie z bialym orlem w godle umiecil napis "Polish Glider". Zostal uhonorowany dystynkcjami czterogwiazdkowego generala armii amerykanskiej. Pelni funkcje glównodowodzacego baza NORAD w górach Colorado. Jest niezwykle dumny ze swojego pochodzenia i zawsze chetnie wspomina o polskim rodowodzie Kutynów z okolic Tarnowa. Utrzymuje on stay kontakt z bylym mylsiwcem RAF, Wernerem Kirchnerem.
Absolwent Politechniki Lwowskiej zbudowal slynny pojazd ksiezycowy eksploatowany w programie kosmicznym misji APOLLO. Nieco nizej, na helikopterach lata byly test pilot SOKOLA ze Swidnika Wieslaw Mercik. To nie zawsze prawda, ze Polacy sobie nie pomagaja. On wlasnie wprowadzil Leszka Horbaczewskiego do zawodu za Oceanem jako pilota Boeingów. W lotnictwie, jak w kazdej innej dziedzinie, mozna liczyc na pomoc kolegów po fachu, czegokolwiek by nie potrzebowali.
Nasz cykl dokumentalnych filmów lotniczych nie bylby mozliwy bez osobistego zaangazowania sporej grupy kombatantów, urzedników, literatów, dziennikarzy, inzynierów i czynnych w sluzbie wojskowej pilotów. Pracuja oni dla nas zarówno w kraju, jak i za Oceanem. Sami wykonalismy kilkaset telefonów, wysalismy niezliczon ilosc "e - majli", a partnerzy w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie zorganizowali dokladny plan realizacji zdjec.
Koordynacja Polaków dzialajacych kilka tysiecy mil od Starego Kraju pozwolia nawet wykroic z ciasnego terminarza zajec czas na wizyte w najbardziej magicznym dla swiatowego lotnictwa miejscu, w którym sie ono narodzilo. Jest to dawna plaza w Kitty Hawk nad Atlantykiem. W kolebce pierwszego samolotu braci Wright pozostaly jeszcze dwa drewniane baraki, w których pracowali, spali i odpoczywali po kolejnych, nieudanych próbach wzlotu. Wiecej bylo w tych pionierskich poczynaniach upadków, katastrof, niz sukcesów. Nawet historyczny przelot byl wlasciwie sztucznie nagonionym "faktem prasowym". Niespelna trzydziestometrowy skok pilotów samolotu nad piaszczystym gruntem zainspirowal innych lotników do tego stopnia, ze uwierzyli w wielkie mozliwoci aeroplanu.
Niebawem nastepcy braci Wright dokonali podboju Kosmosu przeobrazajc klasyczny drewniany dwuplatowiec w samolot pionowego startu i rakiet.
Stalo sie to mozliwe dzieki bezgranicznej odwadze i nieprzejednanej walce pilotów doswiadczalnych z przeciwnosciami losu, a takze z ludzkimi slabosciami. Niedoskonala istota, ssak naczelny, potrafi skonstruowac doskonale narzedzie do latania w przestworzach. Sam jednak nie wytrzymuje przeciazen, jakie powstaja podczas startów, przyspieszen i manewrów w czasie eksploatacji nowoczesnego samolotu. Powstala wiec rewolucyjna idea latajcego bolidu bez pilota i nawet zbudowano juz pierwsze bezzalogowe statki powietrzne.
Senior test pilotów Janusz "ZURA" Zurakowski bardzo sceptycznie podchodzi do tych projektów. Stary "niedzwiedz" mieszkajcy na polskich "Kaszubach" w kanadyjskiej osadzie Barry's Bay absolutnie nie wierzy w zupelne wyeliminowanie czynnika ludzkiego z lotnictwa. Podobnie sadza seniorzy z ich wychowankami w polonijnych aeroklubach za Oceanem a takze mlodzi oblatywacze z Mielca i Swidnika. Leszek Horbaczewski pilot Continental Airlines, mówi nawet o tym, ze pasazerowie nie zdecydowaliby sie na lot, gdyby wiedzieli, ze za sterami samolotu nie ma zywej istoty a kieruje nia komputer pokladowy. Nowoczesnosc ma swoje granice.
Zdawali sobie z tego sprawe synowie pastora budujcy swój pierwszy samolot nieopodal wzgórza Kill Devil Hill w Kitty Hawk. Wiedza o tym równie doskonale bracia Zurakowscy. Minal wiek pionierów lotnictwa. Epigoni nadal podejmuja ich wielkie cele, wyzwania na miare epoki, w której przyszlo im zyc. Sladami tych wielkich wizjonerów przemierzylimy szlak prowadzacy z ladowiska braci Wright przez Aleje Slawnych Lotników w Kansas, Izby Pamieci, muzea lotnicze w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, Centrum Kontroli Lotów w NORAD, lotnicza baze wojskowa w Colorado, wielkie fabryki smiglowców Piaseckiego, zaklady Boeinga w Seatle, az do matecznika w Barry's Bay. Przyjezdza tam do dziadzi "Zury" pilot - Krysia Zurakowska studiujaca inynierie lotnicza. Kolejne pokolenie przejmuje wiec paleczke po zywych jeszcze lecz powoli, bezpowrotnie odchodzacych w przeszlosc, legendach polskiej awiacji.
Pomimo niedobrej koniunktury w krajowym i zmiennych trendów w swiatowym przemysle lotniczym, Polacy daja o sobie znac zdobywajac wciaz nowe patenty i miedzynarodowe laury na zawodach. Nawet nieudana seria samolotów IRYDA zaowocowala uzyskaniem przez firme Rolls Royce certyfikatu na silniki zamontowane do kadluba w okresie próbnej eksploatacji prototypów. Polacy wygrywaja dzis w rywalizacji mlodych konstruktorów w kraju i za granica.
Pracownik firmy Bombardier, dawniej de Havilland, pilot i konstruktor, Marian Nowak zwyciezal w Midzynarodowych Mistrzostwach Kanady prowadzac wlasnorecznie zbudowany szybowiec. Dokonal tego równiez syn polskiego emigranta Pawel Pasieka pracujacy wraz z ojcem, Ryszardem w warsztacie mechanicznym nomen omen Super-Air, zbudowanym przy Air Road. W Rexdale kolo Toronto, gdzie zamieszkali po przybyciu z Polski, pracuje teraz zastep utalentowanych i upartych, wiernych przez cale zycie lotnictwu, ludzi.
Absolwenci Lotniczych Zakladów Naukowych rozjechali sie po calym swiecie, bo w kraju powoli konczyly sie wszelkie iluzje a równie bezradna, jak halasliwa propaganda sukcesu nie potrafila ocalic juz nawet resztek pozorów byle jakiej koniunktury gospodarczej. Zdecydowani na wszystko przetrzymali kryzys, znalezli zatrudnienie wsród obcych ludzi, a niektórzy powrócili do Polski jako przedstawiciele poteznych zakadów lotniczych. To oni byli nasza inspiracja w pracy nad swoistym tryptykiem lotniczym poswieconym pamieci wielkich pilotów doswiadczalnych, konstruktorów i tzw. "polskiej szkole latania". Prawde mówiac, dzieki nim przezwyciezylem hydre zwatpienia i niewiary we wszystko, co obracalo sie wniwecz, a wszelkie ambitne plany i zamierzenia braly w leb. Dopiero konkretne, duchowe i organizacyjne wsparcie kolegów, rówieników z LZN przywrócilo mi przekonanie i sily niezbedne do zrealizowania cyklu filmów dokumentalnych. Wychodzilem z zalozenia, ze najlepiej bedzie skupic sie na temacie najblizszym, odchodzac od epatowania widzów sensacjami. Czujac, ze lotnicy wzbudzaja powszechna sympatie spoleczestwa mialem prawo liczyc na to, ze poswiecony im cykl filmowy wzbudzi powszechne zainteresowanie. Tak sie stalo z wielkimi milosnikami awiacji. Otrzymywalimy równie mnóstwo serdecznych slów ze strony samych pilotów. Rozprowadzilismy wiele kopii filmu poprzedniego filmu, "Requiem dla Orlow" w srodowisku, ale Telewizja, nie wiedziec czemu, wstrzymywala sie z jego emisja.
Nie dosc, ze jej przedstawiciele zignorowali zaproszenie na uroczysta premiere w Centrum Konferencyjnym NATO Dowództwa Wojsk Lotniczych, to jeszcze uniemozliwila satelitarnemu kanalowi telewizyjnemu POLONIA wyemitowanie "Requiem dla Orlów" dla weteranów mieszkajacych za granica. Daremne zale i skargi nie przyspiesza realizacji naszych marzen. Nalezy dalej robic swoje i przygotowywac kolejne czesci lotniczej epopei filmowej.
Do tej pory udalo sie fragmentarycznie stworzyc ponad trzydzieci filmowych monografii poswieconych asom polskich przestworzy. W ten sposób chociaz w czesci splacam moralny dug wobec porzuconej po maturze w LZN awiacji i próbuje wrócic do swiata mechaników, inynierów i pilotów maszyn latajcych. Zawdzieczam im ogromna ilosc wrazen. Zlecialem z nimi pól swiata i mam nadzieje na kolejne rejsy w powietrzu. Jezeli zrobilismy dobry pocztek, a na pewno stalo sie to dzieki zyczliwoci ludzi zakochanych w lotnictwie, to dziela nalezy bezwzglednie dokonczyc. Dotrzemy tam, gdzie Polacy budowali od podstaw szkolnictwo lotnicze, zaklady i uruchamiali pierwsze firmy zwiazane z awiacja. Bylismy do tej pory wszedzie, gdzie inni, bardziej roztropni nie decydowali sie wchodzic rezygnujac nawet z próby dotarcia do ludzi zezwalajcych na wizyte w tajemniczym miejscu.
Leszek Horbaczewski ujmuje to zjawisko w postaci anegdoty o naiwnym wynalazcy, mówiac wprost -wariacie, który nie wiedzac o niemozliwosci poznania zjawiska, pokazuje innym, co czuje i widzi stajc sie przypadkowo genialnym odkrywca. Na ogól towarzyszy temu zdziwienie, zawisc i wcieklosc pozostajcych przy swoich metodologicznych racjach konserwatystów. Ani jego, Ani George'a Michniewicza z Orendy Aerospace Corporation, ani nawet Franka Piaseckiego nikt w tej mierze nie wspomaga. Wypracowali swoja obecna pozycje w zawodzie faktycznymi dokonaniami i osobista wytrwaloscia. To imponujce, jak wiele zdazyli zrobic dla cywilizacji technicznej ci nieliczni, znani nam Polacy, a jak wielu pozostaje jeszcze do wydobycia z cienia poprzez telewizyjny ekran na swiatlo dzienne. Wiem, ze jest to mozliwe i konieczne. Nikt przeciez bezinteresownie nie pochwali nas, wiec zamiast daremnie ganic sie, wytaczac przeciwko sobie armaty, obrzucac kalumniami, spróbujmy nawzajem sie pochwalic... Czynmy tak, jak szanuja sie sasiedzi zza miedzy i narody budujce nowoczesna Europe wielu kultur. To niezwykle wazne aby wreszcie dodac do kulturowego dziedzictwa swiata wspólczesnego kulture techniczna. Wypracowane przez pokolenia pionierów, a nastepnie inzynierów i techników projekty aeroplanów sa bowiem równie strzelistymi i wznioslymi aktami ludzkiego geniuszu, jak rzeby Michala Aniola, rewolucyjnymi w formie jak malarstwo Picassa, solidnymi w konstrukcji jak dramaty Szekspira i madrymi jak filmy Bergmana.
Ludzkosc korzysta z tych dóbr zarówno w sensie materialnym, jak i duchowym. Zachwyca sie tym, co przynosi mu pozytek i ulatwia zycie. Kolejne zdobycze cywilizacji: wodociagi, para, elektrycznosc, automobile, samoloty, zmienialy radykalnie styl myslenia wladców i poddanych we wszystkich panstwach na calej kuli ziemskiej. W krótkim blyskawicznym momencie burzliwej historii ludzka swiadomosc zmienia sie zupelnie. Nie bez kozery coraz czesciej mówi sie o faktycznej globalizacji swiata a dystans miedzy obywatelami róznych krajów skrócil sie do minimum. W pól wieku po smierci w Paryzu czesciowo spenily sie romantyczne marzenia konstruktora samolotów Stefana Drzewieckiego herbu Nalecz, chociaz ta przemiana dokonala sie w elektronice, dzieki sieci Internet. Niemniej jednak po drodze do tego rozwiazania byla opisana przez Antoina Saint Exupery'ego poczta lotnicza i rekordy, które przyzwyczajaly, osmielaly nieufnych do pokonywania kolejnych barier ludzkich mozliwosci. Juz Mickiewicz niepoprawny romantyk wypisal dla swoich rówieników haslo i zawolanie: "Silniejszy jestem, ciezsza podajcie mi zbroje"...
Polscy konstruktorzy samolotów i piloci sa duchowymi spadkobiercami takich Filomatów i Filaretów, jak slynny w Chile Ignacy Domeyko czy znany w Rosji geograf Aleksander Kowalewski. Godni tych wielkich nazwisk zapisali sie w historii swiata i cywilizacji odkryciami, które sa zastosowane w najnowoczesniejszych mysliwcach, nocnych bombowcach i rakietach kosmicznych. Nie ma dzis praktycznie dziedziny techniki, w której polski pilot, czy inzynier nie mialby intelektualnego wkladu i osobistego udzialu. Wydobywamy teraz na jaw kilkanascie prawdziwych perel z wielobarwnej mozaiki slawnych indywidualnosci pochodzacych z terenów obecnej rzeczpospolitej. Reszta czyli caly Ocean faktów i ludzi pozostaje do odkrycia, ujawnienia, podzielenia sie tym prawdziwym bogactwem z rzesza "cichych, ciemnych ludzi", bo wedle slów Poety, wlasnie do nich nalezy ostatecznie, dziedzictwo.
Zbigniew Waclaw Kowalewski
lipiec 2003